Jedzenie jest dobre na wszystko. Na dobry początek też ;) A ponieważ jestem osobą, która zdecydowanie żyje żeby jeść, temat kulinarny w pierwszym poście uważam za uzasadniony.
Aura sprzyja czynnościom typu: grzanie, przykrywanie, ubieranie i..jedzenie. Proponuję zatem zagrzebanie się pod kocem z książką, czy najnowszymi odcinkami TrueBlood wraz z bananowo-czekoladowymi mafinami (dla wrażliwych językowo niech będzie 'muffin'ami'). Mi udało się podzielić nimi ze znajomymi. Równie dobrze można je wszystkie zachować dla siebie. Ja nikomu nie powiem.
Bananowo-czekoladowe mafiny
2 szklanki mąki
1 szklanka jogurtu naturalnego
1/4 szklanki ostudzonego roztopionego masła (lub oleju)
1 szklanka drobnego cukru (ja użyłam brązowego)
2 dojrzałe banany
2 jajka
2 łyżeczki cukru waniliowego
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1/4 łyżeczki sody
2 tabliczki ulubionej czekolady
W misce mieszamy wszystkie 'mokre' składniki (jogurt, masło, jajka, rozgniecione banany). Nie trzeba miksować, wystarczy dobrze wymieszać trzepaczką. W drugiej misce mieszamy wszystkie produkty 'suche' (mąka, cukier, proszek do pieczenia, soda, cukier waniliowy). Do jogurtowo-bananowej masy stopniowo wsypujemy zawartość 'suchej' miski, mieszając cały czas trzepaczką. Nie trzeba miksować - ręczne mieszanie w zupełności wystarczy.
Jak tylko składniki się połączą - dodajemy czekoladę (obie tabliczki pokroić na małe sześciany) i delikatnie mieszamy. Nalezy zostawić trochę czekolady do posypania mafinów.
Blachę do mafinów ( ja mam akurat silikonową) wykładamy papierowymi papilotkami (ewentualnie można użyć papieru do pieczenia pociętego na kwadraty 15x15cm - będą wtedy wyglądać jak ze Starbucks'a, albo Coffee Heaven ;D).
Każdy dołek wypełniamy do połowy wysokości (ja wypełniłam 12 głębokich dołków - jeśli macie płytsze - możecie dołożyć do każdego dołka, albo zrobić więcej mafinów). Każdy dołek posypujemy kawałeczkami czekolady. Formę wstawiamy do nagrzanego (200 stopni) piekarnika na około 20-25 minut. Po upieczeniu trzeba ciastka zostawić w środku do przestygnięcia (ja zawsze się boję, że jak tylko wyjmę za wcześnie - opadną).
;) To wszystko
Ten przepis to mix...trochę mojego i trochę Whiteplate, który bardzo lubię i czytam nałogowo ;)
Dlaczego 'Sketchbook'? Lubię rysować ;) Poza tym kojarzy mi się z bazgrołami, zaczętymi i nieskończonymi , z kontrolowanym osobistym chaosem - jak to szkicownik ;) Postanowiłam 'poszkicować' klawiaturą.